W sierpniu ubiegłego roku w sieci pojawił się filmik, w którym chłopcy z osiedla "W" zwrócili się z apelem do władz spółdzielni mieszkaniowej o remont boiska. W materiale wideo dzieci zaprezentowały, z jakimi przeszkodami borykają się na co dzień oraz zwróciły uwagę na niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą nieogrodzenie terenu. Informacja o złym stanie boiska dotarła również do premiera Mateusza Morawieckiego, który odwiedził chłopców podczas wrześniowej wizyty w Tychach.
- Jak wiadomo piłka jest okrągła, a bramki są dwie, ale żeby grać w piłkę, to potrzebne jest jeszcze boisko. Dlatego odpowiedzieliśmy pozytywnie na apel, który grupa chłopców skierowała do ludzi dobrej woli - mówił wówczas premier Mateusz Morawiecki.
Na spotkaniu z ministrem Witoldem Bańką i premierem Mateuszem Morawickim pojawiła się również Izabela Paluchowska. Przedstawicielka zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Weronika zapewniła wówczas, że spółdzielnia dołoży wszelkich starań, żeby chłopcy jak najszybciej mogli cieszyć się swoim wymarzonym boiskiem i z niego korzystać.
Po oficjalnych obietnicach jednak przyszedł okres przestoju. Temat boiska ucichł, a chłopcy nadal grali na trawiastym, nieogrodzonym kawałku ziemi. Końcem maja tego roku mieszkańcy poinformowali nas, że na terenie planowanego boiska pojawili się robotnicy, którzy ogrodzili teren. I kiedy zdawało się, że lada moment budowa zostanie zakończona, nastąpiła przerwa w pracach. Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, wynikało to z konieczności związania się podłoża betonowego. Dla chłopców jednak jest to uciążliwe.
- Dzieci nie mogą się doczekać nowego boiska. Praktycznie codziennie przychodzą sprawdzić, co zostało już zrobione. Są wakacje, mają mnóstwo wolnego czasu - mówi Sebastian Główczyk, ojciec jednego z chłopców. - W zeszłym roku praktycznie od rana do późnego wieczora ktoś na tym boisku biegał za piłką. Administracja dobrze o tym wie, bo ma okna skierowane na boisko. Po interwencji ministra prosiłem, żeby nie robić nam wilczej przysługi i nie robić tego boiska w wakacje, bo to ważne miejsce dla dzieci z osiedla. Stało się jednak inaczej - dodaje.
O wyjaśnienia poprosiliśmy przedstawicieli zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Weronika. Spytaliśmy panią prezes m.in. o zakres prac, planowane zakończenie oraz koszty inwestycji. Do czasu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi na nasze pytania.
BM / tychy.info